Nasze rodzinne koty i psy

W kategorii NASZE ZWIERZĘTA I MY, dodany maj 24th, 2022

 

Za chwilę mija 15 lat od chwili, gdy po raz pierwszy pojawiłam się w domu, w którym  ludzie mieli problem ze zwierzakiem. Dokładnie pamiętam tę pierwszą konsultacje i strach czy sobie poradzę.  Wybrałyśmy się wtedy we dwie, z koleżanką, dla której to też była pierwsza konsultacja behawioralna. Trzeba było pomóc ludziom, którzy przygarnęli psa bardzo pokrzywdzonego przez innych ludzi .Nie wiem czy pomogłyśmy, ale już wtedy wzruszyła mnie ta ludzko-zwierzęca solidarność i chęć pomocy.

A jednak myślę teraz o tym, jak przez te 15 lat zmieniała się w Warszawie (bo tu działam) ta  relacja człowiek-zwierzę towarzyszące. Przez pierwsze lata pomagałam zarówno psom jak i kotom. Teraz, od wielu lat, konsultuje tylko kocie problemy.

I tu wielka zmiana. Kiedyś przyznanie, że nie radzę sobie z kotem, który miauczy po nocach, sika poza kuwetą, atakuje domowników lub drugiego kota w domu czy drapie meble, było trochę wstydliwe. Zwłaszcza dla mężczyzn, którzy chcieliby uchodzić za silnych i samodzielnych. Pamiętam wizyty w domach, gdzie pan domu ukrywał się w drugim pokoju i udawał, ze jego ten problem nie dotyczy.

Powoli to się zmieniało. Teraz często o pomoc przy trudnościach z porozumieniem się z własnym kotem proszą także mężczyźni. I coraz więcej osób chce nie tyle zlikwidować swój problem z kotem ile poprawić relację z kociej perspektywy. Proszą o poradę jeszcze zanim przygarną pierwszego lub kolejnego kota, połączą kota z psem, czy gdy ma się pojawić dziecko. To bardzo krzepiące. Myślę ,że osoby, które tak postępują to awangarda i, mam nadzieję, ważna informacja o istotnej zmianie  relacji między człowiekiem a kotem. Zwierzęta domowe traktujemy coraz bardziej jak członków naszych rodzin, też trochę -jak dzieci. Czujemy się odpowiedzialni za nie ,chcemy, żeby były z nami szczęśliwe, chcemy je zrozumieć, respektować a nie narzucać .Dać im jak najwięcej i jak najlepiej. Cały czas zaskakuje mnie  to , jak wiele są w stanie znieść i poświęcić dla swoich zwierzęcych podopiecznych, nie szczędząc własnej niewygody ani pieniędzy. Lekarze weterynarii pewnie mieli by także tu wiele do opowiedzenia.

Żyjemy od trzech miesięcy  z wojną za progiem i patrzę z szacunkiem i podziwem na uciekinierów z Ukrainy, którzy podróżują czasem wiele dni w kierunku bezpieczeństwa – razem ze swoimi zwierzętami. Wędrują w nieznane, ale przecież nie mogliby ich zostawić i skazać na głód ,bomby i pewną śmierć- tak się przecież nie postępuje z kimś bliskim, kto nam dotąd towarzyszył na dobre i na złe.

Opowieści tych którzy doświadczają wojny lub przed nią uciekali przed wojną pełne są takich wzruszających historii. O tym, jak młoda dziewczyna uciekała z psem i kotem w zatłoczonym pociągu i obawiała się, że inni podróżni będą niezadowoleni, ale nic takiego się nie stało. O tym, że jak leciały bomby to pani położyła się na ziemi w swoim mieszkaniu i zakryła  ciałem swoje zwierzaki. O tym, jak wygnani przez wojnę tęsknią za pozostałą w Ukrainie babcią, bratem i …kotem. O matce i córce, które jakiś czas, już w czasie wojny, jeździły w obie strony między bombardowanym Charkowem  a Berlinem, bo nie mógł się znaleźć dla nich dom , który by przyjął także ich koty.

W moim domu także pojawił się  w ostatnich miesiącach Kuki, koci uchodźca z Kijowa, podróżujący ze swoją opiekunką przez kilka dni.  Był bardzo dzielny, ale mocno zestresowany ilością zmian jakie zaszły nagle  w jego kocim życiu.W ostatniej chwili okazało się, że nie zostanie przyjęty tam, gdzie ona spodziewała się znaleźć tymczasowy dom. Został na chwilę u mnie i na szczęście szybko udało się znaleźć dla niego nowy, dobry dom w Polsce, gdzie będzie mógł dojść w spokoju do siebie i rozpocząć nowe życie- tak jak jego pani.

 

Przeczytałam, że wg badan Prof. Hanny Mamzer z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu dziesięciolatki poproszone o narysowanie swoich członków rodziny, obok rodziców, rodzeństwa czy dziadków rysowały też swoje domowe zwierzęta i to te żyjące i te już nieżyjące.

W Hiszpanii od niedawna zwierzęta zostały uznane  za członków rodziny także w świetle prawa i w przypadku rozwodu małżonków , o ile sprawa  opieki nad zwierzętami rodzinnymi nie zostanie załatwiona przez nich polubownie, sąd ma zadecydować o podziale kosztów i obowiązków z nimi związanych .Sąd może też nie wyrazić zgody na opiekę nad dziećmi rodzicowi, który był skazany za znęcanie się nad zwierzętami.

Z drugiej strony pojawiają się  też trochę zgorszone głosy, że relacja ze zwierzęciem zastępuje relacje z drugim człowiekiem, a młode pary zamiast decydować się na dziecko przygarniają psa czy kota. Taka relacja miałaby być mniej wartościowa, świadczyć o egoizmie, braku dojrzałości i wygodnictwie.

Ja jednak myślę inaczej–relacja ze zwierzęciem jest oczywiście inna niż z drugim człowiekiem a pies czy kot nie zastąpi dziecka . To przecież zupełnie inna relacja–  różnych relacji, które nas kształtują  mamy przecież w życiu bardzo wiele. Nasza rodzinna zażyłość ze zwierzęciem, które nam towarzyszy, wyzwala wiele dobra i bardzo wzbogaca nas jako ludzi.

Dodaj Komentarz